Prolog.
Poranek ok. 16 Czerwca 2012
Cisza...na przemian z narastającym hałasem.Wrzask, wrzask, i spokój.
Dziś miał się odbyć marsz na cześć znanej osoby.. zmarłej osoby.
Cała ta szopka niezmiernie mnie irytowała, człowiek żył, stworzył coś naprawdę wielkiego, ale w trakcie tworzenia był śmieciem, nie był doceniany, nie był wynoszony na piedestał.
Śmierć go dopiero wyzwala, pozwala mu na całkowite cieszenie się swoim dziełem.Dlaczego ludzie są tak wredni? Doceniają drugą osobę gdy jej zabraknie?
Nigdy nie mogłam zrozumieć przemijającej świetności znajomych wokół, wszyscy się liczyli gdy mieli pieniądze, gdy ich rodzice mieli niezłą posadę.. ale najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że gdy potrzebują pomocy, nie ma nikogo kto mógłby ich wyrwać z nieszczęścia w którym się znaleźli.Cóż za ironia losu.
Pamiętam, że podobnie było ze mną i z Bonnie, nie zapomnę jak błagała mnie o pomoc, ja ją odepchnęłam, pamiętam to jak dziś, ale nie powiem Ci że tego żałuje, że mogłam postąpić inaczej, podać dłoń, pomóc, doradzić, wiem że teraz dziwisz się, co to za bestia ze mnie.. ale zrobiłam to w odwecie, zrobiłam to, by zaznać tej szczególnej satysfakcji, której doznajemy gdy zrekompensujemy
się danej osobie tym samym.Ale mniejsza z tym.
Nigdy nie wymusiłam na nikim by darzył mnie sympatią, nigdy.To powód do dumy.
Chcę abyś to zapamiętał/ła.
***
Wstałam, podniosłam się lekko z łóżka, normujący się dopiero oddech nie pozwalał mi się ostatecznie wybudzić, drobiny kurzu tańczyły swoje własne tango, okno było lekko uchylone, to jeden z tych napełnionych świeżością poranków, dosyć wietrznych,ale spokojnych.
Odgłos trzepoczących z rana gołębich skrzydeł zawsze mnie uspokajał.
Promienie padały dokładnie na stolik który stał przy łóżku, obok kawa, papierosy i coś do przełknięcia, i.. werbena.
Myśl o tym ostatnim wprawiała mnie w okropne zakłopotanie, czułam tę bezsilność ogarniającą mój umysł.Czułam swego rodzaju wstyd za moją rasę.
Dlaczego my, wampiry, tak doskonałe stworzenia, tak idealne.. musimy być zależne od niej?
Jasne, zdaje sobie sprawę, że nastały czasy gdy mówią o nas na głos, gdy jesteśmy powszechni, ale Oni nie mają pojęcia,że głęboko w środku wciąż jesteśmy ukryci.
Ukryci za fasadą nonszalanckiego uśmieszku, i specyficznego stylu bycia.
Powszechnie lubiani, i wychwalani w różnym towarzystwie, często ludzie mi zazdroszczą, mówiąc: ''Moje życie jest kroplą w oceanie, Twoje całym oceanem, czym więc się smucisz?''Mylą się.
Jestem pewna, że w tej chwili mówię również w imieniu moich znajomych,kilku przyjaciół, i wrogów.. jednak wszyscy Oni są mojego gatunku.
NIGDY NIE DORÓWNAMY LUDZIOM, MOŻE WYDAWAĆ CI SIĘ TO DZIWNE, ŻE TEGO TYPU SŁOWA PŁYNĄ Z UST NIEŚMIERTELNEGO, ALE TAK W RZECZYWISTOŚCI JEST.
NIE będziemy mieć dzieci, NIE będziemy mieć wnuków, NIE będziemy odchodzić z tego świata trzymając za dłoń najukochańszą osobę, my tego nie zaznamy.
NIGDY.
Człowieczeństwo nas nie dotyczy.
To boli..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz