Staliśmy naprzeciw siebie jeszcze przez kilka sekund, przypuszczałam jak wiele miał mi do opowiedzenia. Nie przerywał spojrzenia, tylko uśmiechnął się w sposób, jaki najwyraźniej utkwił mi w pamięci.
- Caroline... - Wyszeptał moje imię, przyciągawszy mnie do siebie, zmrużyłam lekko oczy, by móc w pełni oddać się tej chwili, swoje dłonie ułożyłam na Jego łopatkach przyciskając mocniej opuszkami palców. Z reguły nie odczuwamy ciepła bijącego od drugiej osoby, ale w tym wypadku przepełniało mnie ono od stóp do głów.
- Tak bardzo się cieszę, że mnie odnalazłeś. - Cicho napomknęłam, patrząc w błękit Jego oczu.
Tym sposobem chciałam wynagrodzić Mu ból, który wyrządziłam kilka lat temu. Przez moment czułam, że być może zachowuję się niewłaściwie, ale ta myśl zniknęła nim na dobre się pojawiła. Cieszyłam się, że pojawiła się jakakolwiek osoba przy moim boku, że nie będę zmuszona sama, zmierzyć się z tym ogromem bólu i cierpienia.
- Cóż, to nie należało do łatwiejszych zadań, ale nie mogłem sobie odpuścić, bo nie zniósłbym braku Twojej obecności przez kolejne tysiąclecia - Odparł, a ja nieznacznie się uśmiechnęłam.
Nad Nami zawitały ciemne kłębiaste chmury, a okolice wokół pokryła gęsta mgła, podmuch wiatru ukołysał moje tańczące w powietrzu loki, Niklaus odgarnął kilka kosmyków, po czym zapytał.
- Musisz być potwornie zmęczona, co? - Uradował mnie fakt, że istnieje jednak persona na tej ziemi, która nie przekreśliła mojego istnienia, martwił się o mnie, to jedno z tych przyjemniejszych doznań.
- Dokładnie tak, ale, chyba jestem bardziej głodna niż wyczerpana -Podkreśliłam, kołysając się w lewo i prawo. Zareagował uśmiechem.
- To co? Ja prowadzę, a potem coś zjemy w pierwszym barze jaki napotkamy, hm? - Powiedziawszy, okrył mnie swoją kurtką i objął w pasie, nie przeszkadzało mi to. Udaliśmy się w kierunku samochodu, korony drzew zdawały się być coraz bardziej wzburzone, wiatr targał nimi we wszystkie strony, a stado kruczoczarnych gołębi wzniosło się w niebo trzepocząc przy tym swoimi skrzydełkami. Otworzył mi drzwi od samochodu, a ja nie mogłam nie zapytać. Złapałam Jego ramię pociągawszy za sznurki przy Jego kurtce. Obracając nimi w dłoniach, zapytałam.
- Zostało niewiele czasu, zdajesz sobie z tego sprawę? - Nie podnosiłam wzroku, w obawie na Jego reakcję, zawsze był wybuchowy i reagował impulsywnie.
- Wystarczająco dużo, żeby nacieszyć się życiem, Caroline - Uśmiechnął się z wymalowaną nadzieję na twarzy. Zaskoczył mnie. Nie wiedział co się szykuje? Czy może tylko pozorował swój brak zainteresowania, żeby nie zepsuć mi humoru? Postanowiłam już nie drążyć tematu.
- Ale.. - Nie dokończyłam zdania, bo jak zawsze wtrącił swoje trzy grosze.
- Zapraszam do wozu, długa droga przed Nami. - Wskazał dłonią na przednie siedzenie.
Zatoczył łuk wokół samochodu z wampirzą prędkością, otworzył drzwi, zajął miejsce, a ja włączyłam jakiś utwór, podgłosiłam o kilka tonów, po kilku sekundach zorientowałam się, że to ''nasz'' kawałek jeszcze z czasów liceum i pamiętnego spotkania, gdy podarował mi mój portret.
Zerknęłam na Niego, odwzajemnił spojrzenie, z małych zakurzonych głośników wydobyły się pierwsze słowa piosenki, zaśmialiśmy się oboje, a Klaus tak zabawnie naśladował słowa utworu z naciskiem na:
'' my my, my my, oh give me love my my, my my oh give me love, my my, my my oh give me love, my my, my my oh give me love ''
Dołączyłam więc do Niego i klaskając w dłonie, wspólnie śpiewaliśmy kawałek do końca.
'' Give me love like never before
'Cause lately I've been craving more
And It's been a while but I still feel the same
Maybe I should let you go...''
Ta krótka wspólna chwila sprawiła, że moje serce drgnęło z radości, po raz pierwszy od czasu wyjazdu.
Hybryda nadal zabawnie podrygiwała w rytm muzyki, roześmiałam się i klepnęłam go pięścią w ramię.
-No co? - Zapytał, a na jego policzkach pojawiły się bladoróżowe rumieńce.
- Zawsze potrafiłeś mnie rozbawić, wiesz? Choć nigdy Ci o tym nie powiedziałam - Ostatnią część zdania wypowiedziałam z wyraźnie słyszalnym żalem w głosie, nie odrywałam od Niego wzroku, bo wydawał się być speszony, a w tym stanie moje oczy lubiły na Niego patrzeć.
- Jesteś gotowa Caroline? - Zmienił temat, a ja westchnęłam i wzdrygnęłam ramionami.
- A jest inna opcja Panie Mikaelson? - Odrzekłam i zapięłam pasy, wiedząc, że takowa nie istnieje.
- Nie ma rzeczy niemożliwych, Caroline. - Spoważniał i spojrzał mi głęboko w oczy, rozchyliłam usta, by odpowiedzieć, ale nie chciałam psuć tej chwili. Ruszyliśmy.
Za każdym razem, gdy pierwotny zmieniał bieg, mój wzrok podążał za najdrobniejszym ruchem jego dłoni, była blada i aksamitna, jednocześnie sprawiając wrażenie silnej i pewnej, mimowolnie i wciąż trwając w zamyśleniu dotknęłam jej opuszkiem palca, nawet się nie wzruszył, musnęłam drugi raz, ale całą swoją uwagę skupiał na tafli deszczu, która spływała niczym wodospad po przedniej szybie. Był nieobecny, nie znałam Go z tej strony, a może znałam, tylko wcześniej odpychałam tę myśl daleko od siebie?
Zmieniłeś się Nik.. - Mruknęłam sama do siebie. Przechyliłam głowę w stronę szyby, zastanawiając się jak dalej potoczą się nasze losy, czy wiedział o mojej przeszłości? Jak mnie w ogóle odnalazł?
- Wiesz, Caroline, gdy Cię nie było, czułem, że powoli zatracam się w nicości, dni mijały szybciej niż zwykle, a kartki z kalendarza wyrywałem nim nastał kolejny dzień, o zgrozo, z tego bólu zabiłem nawet Finna.. - Zaczął, a we mnie przekręciły się wszystkie organy, nie odwróciłam się, nie chciałam Go speszyć, pomyślałam, że tak będzie mu łatwiej. Odczytywałam każdy wyraz Jego twarzy z odbicia w szybie, ewidentnie cierpiał.
- Dziś, gdy zostało tak niewiele czasu, chciałbym móc zabrać Cię w te wszystkie miejsca o których kiedyś Ci wspominałem, tak mało chwil by wystarczająco się nimi nasycić. - Pierwszy raz w zyciu słyszałam jak załamał Mu się głos, przełknęłam ślinę, ale nie zareagowałam, tkwiłam w milczeniu.
Od tamtego czasu nie odezwał się ani słowem, a po moim umyśle krążyły dwa pytania, czy za śmierć Finna to ja ponoszę odpowiedzialność? bo tak właśnie to zabrzmiało, gdybym to ja była winna całej sytuacji.. Muszę przyznać, że kompletnie inaczej wyobrażałam sobie naszą rozmowę. Z zadumy wyrwał mnie odgłos nadchodzącego połączenia, za szybą panowała ciemność, było cicho i błogo. Sięgnęłam po telefon i bez zastanowienia nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak? - Po drugiej stronie przeważała cisza pomieszana z szybkim oddechem, pomyślałam, że to umysł płata mi figle, lub ktoś wybrał nieprawidłowy numer.
- Caroline? Kochanie, tu Mark, dlaczego nie pojawiłaś się w pracy? Jesteś w drodze? - Świetnie... - Pomyślałam, spojrzawszy na twarz Klausa, zdawał się być lekko poirytowany, puściłam to jednak mimochodem i wróciłam do rozmowy.
- Przy telefonie, czego chcesz? - Odburknęłam przeglądając widoki za szybą, przesuwały się niczym migawki ze starego wyświetlacza.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale mężczyzna z którym właśnie jedziesz jest najgorszą opcją z możliwych.. - Zaakcentował ''najgorszą'', a serce podskoczyło mi do gardła. Udałam, że nie usłyszałam.
- Daj mi to! - Krzyknął Klaus i wyszarpnął telefon z mojej dłoni.
- Zostaw Ją w spokoju, bo nie ręcze za siebie. - Jego usta wykrzywiły się w ogromnej złości, przez moment stracił panowanie nad kierownicą.
- Wielki, groźny Mikaelson.. nic się nie zmieniłeś brachu. - Usłyszałam sarkazm w głosie Marka, wyglądało na to, że się znają.
- Nie waż się nazywać mnie w ten sposób. - Powoli nie wytrzymywał napięcia, a ja nie wiedziałam, w jaki sposób mogę zareagować, by tylko nie pogorszyć sytuacji.
- Proszę bardzo, zatem oczekuję z niecierpliwością w jaki sposób wytłumaczysz się Caro. - Zaśmiał się z ironią.
- Oddaj mi ten telefon! słyszysz? Daj mi go!. - Wrzasnęłam czując jak narasta we mnie złość, a temperatura osiąga apogeum .
- Robię to dla Niej, zapamiętaj to sobie, nie odbierzesz mi tego, słyszysz? NIGDY! - Wykrzyczał po raz drugi i dodał gazu. Wyrwałam mu telefon z dłoni.
- Halo? Mark? - Głucha cisza po drugiej stronie, nerwy w końcu mi puściły.
Spojrzałam na Niego, był taki spokojny, opanowany.. jak gdyby nigdy nic. Rysy na mojej twarzy stężały, a usta wykrzywiły się w złowieszczym grymasie.
- Zatrzymaj się Niklaus. - Powiedziałam biorąc jednocześnie głęboki wdech, starając się opanować zdenerwowanie.
- Caroline, to nic wielkiego, nie rób scen. - Odpowiedział to w taki sposób, jakby swoje słowa kierował do nieświadomej 6-letniej dziewczynki.. oburzyłam się.
- Zatrzymaj samochód w tej chwili. - Przejęłam kierownice i ostro skręciłam w kierunku pobocza, które prowadziło w głąb skalistego wzniesienia. Mieliśmy wypadek, dobrze kombinujesz czytelniku, jedynym uczuciem które opływało cały mój ustrój, był żal i strach, że po raz kolejny się zawiodłam. Otaczał mnie mokry gąszcz krzewów i bagien, leżałam, a moje ciało było drętwe, czekając, aż dosięgnie mnie sprawiedliwość.
Oparłam się łokciami o podłoże i dotknęłam czoła, wyczułam ogromny guz i głęboką ranę, było całe we krwi, otarłam się rękawem i podźwignęłam swoje ciało.
Uparcie szukałam telefonu, agresywnie przeczesując rosnącą wkoło trawę, łzy płynęły mi ciurkiem po twarzy natychmiastowo wykrzywiając ją w grymasie rozpaczy. Temperatura otoczenia gwałtownie spadała w dół, albo to ze mną działo się coś nie tak, tego momentu nie zdołałam dokładnie zapamiętać. Wytężyłam wzrok, by w ciemności móc ujrzeć chociaż skrawek koloru, smugę światła... W pewnej chwili uzmysłowiłam sobie, że nie słyszę Klausa, nie ma Go ze mną, nie słyszę oddechu ani żadnego ruchu, przestraszyłam się i otworzyłam szeroko oczy. Ruszyłam przed siebie, najpierw powoli, by nie przeoczyć niczego. Po kilku sekundach przyspieszyłam, zaczęłam biec przez gęste krzaki i otaczający mnie mrok. Kolczaste rośliny kaleczyły moją twarz, rysując na niej przeróżne kształty. Co chwilę ocierałam wodospady łez, które niemiłosiernie moczyły moją twarz.
- Klaus! Klaaaaus? Odezwij się, błagam. - Krzyczałam w głuchą ciszę, czas przyspieszył, nawet nie zauważyłam kiedy to wszystko się zaczęło, a moja dusza niemalże rozpadała się w drobne kryształki lodu. Mój mózg i każdy ze zmysłów pracował chyba na najwyższych obrotach w ciągu całego mojego istnienia. Czy byłam silna? nie mnie to oceniać, ale histeria jaka się we mnie narodziła, prawie pozbawiła mnie zmysłów.
Chaos, strata, a po środku Ja, jak w spektaklu bez głównych bohaterów, samotnie uklękłam w środku lasu błagając ciszę o cofnięcie czasu.
Zapraszam do komentowania i wyrażania swoich opinii ;)
Ale Klaus przeżyje, prawda? Przecież jest pierwotnym. Mam nadzieje...
OdpowiedzUsuńTego niestety nie mogę zdradzić :D
UsuńDziękuje za przeczytanie i komentarz :)
Ojej, ale w sumie to dobrze, taka adrenalinka się u mnie pojawi:D
OdpowiedzUsuńNie ma za co, ja dziękuję, że często dodajesz rozdziały;)
Klaus musi przeżyć. Nie mogę się doczekać kiedy dodasz następny rozdział mam nadzieję, że szybko:)
OdpowiedzUsuń