środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 6. Dzień 1. cz.l

Jechałam prosto przed siebie, intuicja wskazywała mi drogę, tak bardzo chciałam zemścić się na tych, którzy rozpoczęli tę wojnę, na tych którzy o naszym losie zadecydowali za Nas.
List mojej mamy zmotywował mnie do walki, dodał sił.
Nie miałam zamiaru godzić się na takie traktowanie, nigdy więcej.
Droga prowadziła cały czas prosto, wokół mnie wciąż las i miliony myśli, małe krople deszczu tworzyły melodie która uspokajała i w końcu mogłam się skupić.Rozpoczęła się wojna, wszystkie chwyty dozwolone - pomyślałam.
Muszę ją wygrać, choćbym miała walczyć w pojedynkę.Mystic Falls dawno za mną, znajduję się ok.200km od mojego domu.Elena, co powiedziałaby moja najdroższa przyjaciółka? moja powierniczka, znając Ją, pewnie snuła by te swoje czarne scenariusze by tylko odwrócić moją uwagę od celu, a Matt?, Tyler? Po tym co między nami zaszło, mój los raczej jest Mu obojętny, nasza relacja już dawno się skończyła i nie tylko dlatego, że wkroczył między Nas Niklaus. Stefan.. Stefan zawsze starał się być przyjacielem do końca, nigdy nie opuścił mnie w potrzebie, brakuje mi Go.Tak wielu z Nich chciałabym mieć teraz przy sobie.
Bonnie.. Ona doskonale wiedziałaby co zrobić, tak strasznie żal, tak strasznie przykro, że Ich nie ma.Z rozmyśleń wyrwał mnie czarny terenowy samochód.. spojrzałam w lusterko i zorientowałam się, że jedzie za mną już dobre 20km.. coś mi tu nie pasowało.
Jednak puściłam to mimochodem i wróciłam do wspomnień.
Klaus.. Klaus i Ja to było połączenie soli z cukrem, nie do przełknięcia.. wiele osób mówiło, że nie jest dla mnie, w końcu tak wiele zła Nam uczynił, ale tak naprawdę nie znają Go, nie mają zielonego pojęcia jak wiele dobra potrafi wnieść tam gdzie panuje niezgoda.
Pamiętam, że gdy rozstałam się z Tylerem, wielu z moich przyjaciół, a w szczególności Elena i Bonnie, miały mi za złe, że nie jesteśmy już razem.. nie wiem dlaczego tak im zależało na tym, by sprawy między mną a Tylerem wróciły do normy, jak mogły Go bronić po tym jak mnie potraktował? Miałam być z Nim wbrew temu co czuję? Co z tego, że Klaus się pojawił, ilekroć Tyler stawał się bohaterem gotowym zabić rywala w imię miłości, we mnie aż się gotowało. Tyle razy chciałam mu powiedzieć, że nasza miłość właśnie dlatego się wypaliła, ponieważ On sam, popchnął mnie w ramiona Klausa.
Jeśli o Nim mowa, to muszę przyznać, że brakuje mi w tej chwili kogoś z taką siłą jaką miał Nik, z taką wiarą w zwycięstwo, z odwagą.. determinacją, nawet z tym Jego czarnym humorem, który udawałam, że nie lubię. - Mruknęłam do siebie jednocześnie się uśmiechając.
Zamyśliłam się, ale po chwili złapałam na tym, że gdyby był, mogłoby być przecież znacznie gorzej. Często nie mogliśmy się dogadać, On miał swoje racje, a ja swoje, żadne z Nas nie szło na kompromis, a już na pewno nie ja. Musiałam zrezygnować z tej możliwości, zresztą i tak nie chciałby ze mną rozmawiać po tym jak Go traktowałam.
Po przemaglowaniu każdej z dostępnych opcji, zostałam sama. Musiałam stoczyć tę walkę sam na sam z wrogiem, bez nikogo u mojego boku.
Podejrzany samochód nadal za mną jechał, ponownie spojrzałam w lusterko, a kierowca zamigał znacząco światłami. Zatrzymałam się i wysiadłam trzaskając nerwowo drzwiami.
Podeszłam kilka kroków naprzód, oczekując wyjaśnień, niestety nie mogłam dojrzeć twarzy bo szyby samochodu były przyciemniane. Napięcie powoli narastało, dosyć, że mam na głowie ratowanie świata, to przy tym jakiś szaleniec bawi się w najlepsze.
Podeszłam do samochodu i zapukałam w przednią szybę.
-Może łaskawie wyjdziesz i wyjaśnimy tę sytuację? - Zapytałam, ale odpowiedziała mi tylko cisza, myślałam, że wyjdzie, niestety nic podobnego nie miało miejsca. Zapukałam drugi raz, tym razem zdecydowanie silniej i głośniej, ale ku mojemu zdziwieniu opony natychmiastowo zatańczyły ze żwirem, a kłębiący się dym ogarnął mnie całą.
-No świetnie! Idioto!, w przeciwieństwie do Ciebie, zostało mi 10 dni życia, a Ty zmarnowałeś właśnie cenne 10 minut! idź do diabła!! - Wykrzyczałam - kopnęłam nogą leżący w pobliżu kamień i wróciłam do samochodu.
Ta sytuacja doprowadziła mnie do szału, nim ruszyłam dalej, postanowiłam wykonać telefon.
-Caroline? świetnie, że się w końcu odezwałaś, co u Ciebie? jak żyjesz? - Jego głos podniósł mnie na duchu, wyobraziłam sobie, jak się uśmiecha, nic nie wiedział..
-No cześć Stefan, wiesz.. w porządku, pracuję, jakoś sobie radzę a u Ciebie? - Zapytałam lekko przymykając oczy, zaczęłam żałować, że to właśnie Jego numer wybrałam. Potrafił przejrzeć mnie na wskroś i wyczytać z gry moich słów, co dokładnie czuję w danym momencie, znał mnie chyba najlepiej ze wszystkich. Zawsze doskonale wiedział, gdy coś było nie tak, nawet jeśli mu o tym nie mówiłam.
-Elena i Ja planujemy wyjechać z Mystic Falls do Włoch, znasz Elene.. uwielbia Florencje. A Ty, masz jakieś plany na urlop? Czy znowu jesteś zawalona pracą?. - Zapytał lekko się przy tym śmiejąc. Podejrzewam, że szczerze ucieszył się z tego telefonu.
-Wiesz.. w tym roku planuję spokojnie spędzić czas, wynajmę sobie domek gdzieś w okolicy i będę radować się chwilą wolności - Czułam ściśnięcie w gardle, było mi żal, że muszę Go okłamywać, wiedziałam, że jest to nasza ostatnia rozmowa.
-To świetnie, słuchaj Caroline muszę niestety kończyć, bo Jeremy mnie woła, spotkamy się niedługo, mam nadzieję? - Dodał. Nie odpowiedziałam, nie dałam rady, a po policzku spłynęła mi słona pojedyncza łza. Na szczęście w porę opanowałam ton głosu.
-Jasne Stefan, na pewno się spotkamy, pozdrów Elenę - Nie udało mi się uniknąć kolejnego ściśnięcia w gardle, gdy wymawiałam słowo ''na pewno'' po prostu nie wytrzymałam.
-Caroline, wszystko w porządku? - Zapytał, wyczułam w jego głosie nerwowość, zaniepokojenie.
-No pewnie, dlaczego pytasz? - Odrzekłam, wciąż udawając szczęśliwą dawną Caroline.
-Musiało mi się wydawać, wiesz, że jestem przewrażliwiony i wszędzie widzę zmartwienia - zaśmiał się.
-Pozdrów Caroline! - usłyszałam w tle głos Eleny, ucieszyłam się.
-O, słyszę Elenę, ucałuj ją ode mnie, Stefan, słuchaj, życzę Wam wszystkiego najlepszego - Odparłam na pożegnanie, nie mogłam wydusić z siebie nic więcej.
-Caroline, co jest? jesteś tam? Halo?
-Muszę kończyć, uściskaj wszystkich ode mnie, do zobaczenia Stefan, trzymaj się - zakończyłam połączenie.
Obracałam w dłoniach wisiorek w kształcie kostki do gry, po rozmowie ze Stefanem, czas jakby stanął w miejscu, nie mogłam zrozumieć, że to właśnie mnie spotkało, dlaczego? czym zawiniłam? Otarłam oczy, wzięłam głęboki oddech i przekręciłam kluczyk od zapłonu, opony napotkały przeszkodę, w pierwszej chwili pomyślałam, że może uszło powietrze, wyszłam z samochodu zostawiając otwarte drzwi, sprawdziłam oponę, wszystko było w porządku, rozejrzałam się po jezdni, ale nic nie wskazywało na to że mogła '' pójść mi guma '', spoglądnęłam kilka metrów dalej i zobaczyłam sporej wielkości kamień, a właściwie to średniej wielkości głaz z przywiązaną karteczką, cała sytuacja zaczęła powoli mnie irytować, podeszłam, rozwiązałam supeł i z ciekawości zajrzałam do środka.
-Czarodziejska karteczko, może Ty znasz odpowiedź na te wszystkie pytania? - Pokiwałam głową i zaśmiałam się do siebie.
Czy za to potem było mi do śmiechu? oj chciałabym..

''Droga Caroline, jesteśmy w tym razem, jeśli zechcesz przyjąć moją pomoc, uszczęśliwisz mnie.
Razem możemy pokonać przeciwności, tylko mi na to pozwól. ''

Klaus.

-Co to do diabła ma znaczyć.. - mruknęłam do siebie, zaczęło mi się wydawać, że zwariowałam, widzę rzeczy których nie ma..
-Naprawdę jest z Tobą coraz gorzej, Caroline - powiedziałam sama do siebie, zgniotłam nerwoeo kartkę, rzuciwszy ją kilka metrów przed siebie, już miałam wracać do samochodu, ale ktoś niespodziewanie zagrodził mi drogę. No właśnie, a byłam pewna, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć..
-Proszę, pozwól mi - Wbiło mnie w ziemię, doskonale znałam ten ciepły głos, choć tak często nie potrafiłam przyznać się, że go uwielbiam. Moje oczy napotkały postać Klausa Mikaelsona, żadne słowa nie są w stanie opisać tego, co czułam. Gorzkie wspomnienia i radość, że pojawił się ktoś przy moim boku, tworzyły dosyć dziwną mieszankę.
Wpatrywałam się przez kilka sekund w Jego twarz, zawsze potrafił zachować stoicki spokój, ale nie tym razem, w ciągu tej krótkiej chwili, na Jego twarzy pojawiły się miliony emocji, patrząc w Jego oczy wiedziałam, że nie odpuści, nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, dzieliło nas zaledwie 5,6 metrów, przełknęłam ślinę i delikatnym krokiem podeszłam do Niego.

1 komentarz:

  1. Czytałam dwa pierwsze rozdziały na forum vampire diaries. Nawet zostawiłam komentarz:D Pozdro;)

    OdpowiedzUsuń