środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 1.

Popołudnie wydawało się być w pełni dojrzałe jak jabłoń której owoce są gotowe do spożycia.
Ta pora dnia jest moją ulubioną, nie tylko dlatego, że możesz odczuć na skórze najmniejszy dotyk wiatru wprawiający Cię czasem w gęsią skórkę, ale dlatego, że popołudnia są dla mnie świętością, przez te kilka godzin, do równej 19:00 świętuje moje dawne życie.Powiesz, to żałosne.. w porządku, nie dbam o to.
Przypominam sobie te chwile, gdy biegnąc, potrafiłam się zmęczyć, mogłam poczuć ukłucie w płucach, być wyczerpaną, czuć szczęście lub smutek całą sobą,każdym mięśniem, każdym porem skóry.
Móc odczuwać w ten sposób ponownie, byłoby cudem.
Niektórzy z mojego gatunku nigdy nie dostąpią tej niezwykłej przyjemności jaką jest wspominanie, Oni pozostaną puści,bezsilni,samotni.
Gniew,Krew,i Ochota tak nie wyobrażalna steruje ich umysłem, że nie są w stanie myśleć o niczym innym jak o czerpaniu przyjemności i podniecenia z cierpienia drugiej osoby.
To okropne jak z ogromną męką muszą się mierzyć każdego dnia, choć moja sytuacja wcale nie wygląda lepiej, wiem, że gdy utracę wspomnienia,to utracę kontrolę, i owe nieszczęścia dosięgną i mnie.
Z rozmyśleń wyrwała mnie wibracja telefonu leżącego na parapecie.
SMS i Kilka słów od kolegi z pracy..
-16:00 tam gdzie zawsze, niestety nieoczekiwana okazja, liczymy na Ciebie - Super. - pomyślałam, dziś miałam świętować SAMA, samotność mi pomaga do cholery!
Mark doskonale o tym wie,znamy się od lat, ale nigdy nie szanował mojej intymności, chwil gdy potrzebuję izolacji.. zawsze napierał.
-Oczywiście, jak mus to mus - odpisałam.. niemalże zgniatając przyciski telefonu.
Dochodziła 15:00, i czas na codzienną dawkę mojego *nie zabijesz jeśli spożyjesz* - My, wampiry przywykliśmy właśnie w ten zabawny sposób nazywać naszego ''wybawiciela''werbenę.
Pomyślisz, co za istota z tej Caroline, nie dość że wampirzyca, to jeszcze stuknięta! Nie dbam o to, każdy jest inny, każdy ma swoje nawyki,odchylenia od normy, to normalne.Usprawiedliwiam się, że mamy gorzej, w końcu odczuwamy emocje podwójnie.Zabrałam się za konsumowanie.
Jeden łyk, drugi łyk.. trzeci,tym razem większy i dłuższy, i to wszystko, po strachu.Podejrzewam, że dla człowieka mogłoby to być porównywalne z lękiem przed szczepieniem w dzieciństwie, przypomnij sobie ten strach, że zaraz wielka duża igła, i zła ogromna pani zrobi Ci krzywdę i umrzesz..bach!, wydaje mi się, że właśnie w ten sposób odczułabym to, gdybym była śmiertelnikiem.
Jedyne co może Cię odpychać od wypicia tego trunku to świadomość, że po spożyciu,ból rozdziera Twoje narządy,i czujesz jakby je kroił..dosłownie,ostrzył je na specjalnym narzędziu, potem składał w całość, i ponownie umieszczał w całej układance. -takie codzienne doświadczanie tej nieprzyjemności potrafi dać w kość, ale.. ''satysfakcja ze zwycięstwa, wynagradza ból''. - Piękne słowa mojej mamy, której już ze mną nie ma..właśnie, to chwila na wspomnienie, kolejne.
Podbiegłam do kredensu obok toaletki, gdzie znajduje się moje wspólne zdjęcie z mamą..
Mój ideał kobiety, moja rodzicielka, osoba która jest mi wzorem, choć odeszła. - Kocham Cię mamo, nigdy nie zapomnę, jak wiele dla mnie uczyniłaś - słona łza mikroskopijnych rozmiarów spłynęła delikatnie po policzku, odłożyłam szybko zdjęcie na miejsce, by nie ulec chwili i się nie rozkleić.
-Koniec mazania się! dziś jest praca,i zadanie które masz wykonać perfekcyjnie, zapewne wykonasz je tak jak zawsze, na piątkę! - autosugestia pomaga, NAM podwójnie,więc korzystam, a co mi tam!
Udałam się do łazienki,''włączyłam'' swoje ''super hiper tempo''i wzięłam się za poranną higienę, zaczesałam włosy w kucyk, ustom nadałam kolor brzoskwini, podobno wtedy wyglądam zjawiskowo, policzki nabrały wyraźniejszego odcienia, torebka na ramię, beżowy trencz na siebie,parasol i.. - ach! zapomniałabym o fiolce interwencyjnego''nie zabijesz jeśli spożyjesz'', wyszłam.
***
Stoję przed domem.
Jak zawsze o tej porze na ulicy panował gwar, z silników samochodów unosił się dym, specyficzny zapach ze stacji benzynowej znajdującej się nieopodal.. taak ten zapach wyjątkowo lubiłam,swąd benzyny,lakierów,płynów do chłodnic, coś wspaniałego...
Kilka kroków dalej, i przechodnie, zmasakrowany rudy kot na jezdni, ułożony w pozycji embrionalnej..ten kociak wyjątkowo mnie rozbawił, bo czyż życie nie jest zadziwiające?
Kot, kot jak kot powiecie, ale podobnie jak istota ludzka, mógł mieć marzenia, może gdy jego kości napotkały się z silnym uderzeniem a jego oczy nie zdążyły zauważyć niebezpieczeństwa, zawołały w niemym krzyku o cofnięcie czasu?- kto wie.
Może właśnie wtedy szedł do swojej kociej rodziny z dobrą nowiną? być może..
-Dosyć tego. - odparłam - O czym ty mówisz, dziewczyno?
A złapałam się na tym, gdy chwilę wcześniej nieznany mi starszy mężczyzna, odziany w granatową marynarkę, i kapelusz prawdopodobnie pochodzący z mojego gatunku, to da się wyczuć, usłyszał moje idiotyczne myśli i pod nosem się roześmiał.
-Co za kretynka ze mnie - pokiwałam głową, i skarciłam się.
Spojrzałam w górę, otworzyłam parasol bo z nieba zaczęły spadać drobne krople deszczu, i szybkim krokiem ruszyłam w stronę miejsca pracy.
***
Plac nad rzeką Wirno, około 15:45 dzisiejsze miejsce pracy.
Zapomniałam dodać, że jestem specjalistką od medycyny sądowej, to dziwne zajęcie jak dla wampira,wiem, ale uwielbiam swoją pracę, choć niekiedy nabiera dosyć nieprzyjemnego zapachu..
No nic, dziś znowu jakieś wydarzenie, nagłe i ważne jak zapewniał Mark, trzymam go za słowo,ależ jestem ciekawa co dziś na mnie czeka.
No nic zobaczmy.
Zaczęłam kierować się w stronę kolegów z pracy.
***
-Caroline! - Mark mnie zauważył, stał obok radiowozu i spisywał wywiad ze starszą kobietą, która prawdopodobnie była świadkiem zdarzenia.
Podeszłam bliżej by wyjąć fartuch,i tak się złożyło że przestało padać, wow ale mam szczęście - pomyślałam, dziwny dzień, zazwyczaj gdy jestem w terenie, pogoda mnie nie oszczędza..
założyłam rękawiczki, i z wymalowanym uśmiechem na twarzy podeszłam do zwłok.
-Co my tu dziś mamy, Mark? - przykucnęłam, rozejrzałam się wokoło miejsca zdarzenia, nie było nic, dziwne... żadnych rzeczy wskazujących na motyw, nic o co mogłabym się 'zahaczyć'.
Nie było śladów krwi, nie było przedmiotów, nic.Zdecydowanym ruchem otworzyłam zamek od ciemnego okrycia zmarłego,nie wyglądało to przyjemnie.
-Nie ciekawie to wygląda, co Car? - z grymasem na twarzy zapytał Mark.
-Wiesz no..dzień jak co dzień! więcej odwagi, złotko - odparłam, i wydałam polecenie do dwóch policjantów i do Marka.
-Tego pana proszę do mnie na czwórkę, migiem, dziś mam wolną chwilę około 21:00 więc się tym zajmę - wstałam i zdjęłam rękawiczki oraz fartuch,zrezygnowana bo miałam nadzieję na coś lepszego...
-Jak zawsze odważna Caroline - odrzekł Mark, co mnie zdziwiło, bo odczułam nutkę aluzji w Jego głosie.
-Coś sugerujesz? - zapytałam opierając się jedną ręką o radiowóz, a drugą trzymając na biodrze,to z napływu nagłej złości, tak mi się wydaje, ale atmosfera nie była dziś przyjemna..Mark jest inny.
-Nie, dlaczego? po prostu nie przestajesz mnie zadziwiać.
-To chyba dobrze? doskonale wiesz, że nie znoszę jak wzywa się mnie do pracy gdy mam inne plany, Ty dziś wyprowadziłeś mnie z równowagi, i wyraźnie szukasz tematu do kłótni, zgadłam? - odpowiedziałam, i spojrzałam na zegarek.
-O to mi chodziło. - odparł z bezczelnym uśmiechem na twarzy, ale podobało mi się to, co potem okazało się błędem.
-Dobra dobra, sporządź sprawozdanie z dzisiejszego dnia, opisz tylko miejsce i odnotuj wywiad z tą kobietą,resztą ja się zajmę - odpowiedziałam, i pożegnałam go przyjacielskim uściskiem.
Rozłożyłam parasol bo niestety mżawka powróciła, już miałam iść, gdy nagle..
-Caroline... - chwycił mnie za rękę, dosyć mocno..bolało..potem przyciągnął do siebie i.. i po tym co usłyszałam, na pewno wyglądałam gorzej niż ten trup.
Jak mógł? Skąd wiedział?
CO JA TERAZ ZROBIĘ?
Wyrwałam się z uścisku, zapięłam nerwowo guziki od płaszcza i szybkim krokiem odeszłam.. jedyne co w dalszym ciągu czułam, to Jego wzrok..
Przeszywający wzrok, wzrok osoby która ma Cię w garści, która wie coś co ukrywałaś przez dłuuugi czas, i to jest jest karta przetargowa, a Ty nie masz pojęcia co robić, czy się przyznać? czy zaprzeczyć? czy może stchórzyć i uciec?!
Jedno wiem, dziś nie zasnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz